Na ten dzień czekało ponad 200 zawodników.
6 lipca. Godzina 12:00. XII Tyski Triathlon.
Tak miało być. Miało, ponieważ 5 lipca pojawiła się informacja na temat zakwitu sinic w Paprocanach. Jeziorze, w którym zawodnicy mieli zmierzyć się z pierwszą z triathlonowych konkurencji.
Zamiast triathlonu, postanowiono zorganizować duathlon. Dla tych, którzy nie do końca radzą sobie z pływaniem wiadomość była pocieszająca. Tyska pogoda jednak była na tyle letnia, że żar lejący się z nieba aż prosiło się ugasić w wodzie.
Niestety. Takie luksusy można było sobie zapewnić dopiero po morderczym wysiłku.
Wśród uczestników dominowali panowie. Kobiety stanowiły mniejszość.
– Duathlon i triathlon to dyscypliny dla ludzi z charakterem – powiedział nam jeden z zawodników tuż przed startem.
Ci charakterni ludzie, kilka minut po 12 wyruszyli w 5cio kilometrową trasę biegową. Na początku wszyscy pełni sił i energii, po przebiegnięciu kilkuset metrów zostali odstawieni przez czołówkę, której nie przeszkodziło słońce, temperatura i duszne powietrze.
– Proszę państwa, za około 13 minut na mecie pojawią się pierwsi zawodnicy – powiedział do mikrofonu sędzia prowadzący jednocześnie imprezę.
Nie pomylił się. Liderzy pokazali na co ich stać. 1/3 dystansu za nimi. W strefa zmian można było buty biegowe zamienić na rowerowe.3 najszybszych zawodników ruszyło w 20sto kilometrową trasę rowerową.
Na trasie dominowały rowery górskie. Inaczej niż w przypadku Silesiaman Triathlonu, Tyski Trathlon rowerową część organizuje w lesie.
Nagle sędzia prowadzący zakomunikował, że jednemu z zawodników popsuł się rower. Na reakcję publiczności nie trzeba było długo czekać. Dwóch przypadkowych widzów, zdecydowało się udostępnić swoje rowery
– Tyszanie, jesteście wspaniali – powiedział prowadzący – Ukończysz te zawody! to się nazywa fair play – kontynuował organizator.
Po rowerze, ostatnie kilometry dzieliły od mety zmęczonych zawodników. W strefie zmian można było porzucić spdki i ruszyć w swój ostatni bieg.
Kiedy pierwsi zawodnicy kończyli ostatnią pętlę biegową, inni dopiero zsiadali z roweru. Wśród nich – najstarszy uczestnik Zbigniew Ginalski, który ma na swoim koncie ponad 100 zaliczonych triathlonów i 76 wiosen na liczniku.
Czołówka na mecie pojawiła się tak szybko, że umknęło to uwadze prowadzącemu.
Rakus Kornel, Prokop Jaroslaw, Smoleń Jarosław – to liderzy, którzy zawładnęli dzisiaj Tychami. Na mecie dzieliły ich zaledwie sekundy. 1:01:49 potrzebował zwycięzca XII Tyskiego Triathlonu.
Pytamy zawodników o wrażenia po przekroczeniu mety.
-Biegło mi się wspaniale, jestem bardzo zadowolona – mówi nam zawodniczka, która brała udział w sztafecie.
-Jestem w Tychach pierwszy raz. Bardzo podoba mi się organizacja imprezy. Bałam się, że zgubię trasę ale była bardzo dobrze oznaczona. Jedynie co mnie zawiodło to fakt, że zamiast triathlonu odbył się duathlon. Liczyłam, że swoim pływaniem nadgonię cenne minuty – mówi nam zdobywczyni drugiego miejsca w swojej kategorii wiekowej Ulatowska Alicja
Malska Janina z ASA Team Biegiem po Zdrowie – zdobywczyni pierwszego miejsca w kategorii wiekowej 36+, pomimo miejsca na podium narzeka w rozmowie z nami na swoją jazdę na rowerze.
Nam również impreza bardzo przypadła do gustu. Z punktu widzenia obserwatora jednak parę rzeczy poprawilibyśmy. Paprocany to miejsce bardzo oblegane, zwłaszcza w niedziele, kiedy za oknem żar tropików. Tłum plażowiczów w niektórych momentach sprawiał wrażenie, że jest nie do ogarnięcia. Być może należałoby zwiększyć liczbę wolontariuszy na trasie?
Sprawdzimy to za rok. Z pewnością.
Autorka : Klaudia Kaplica – ambasadorka Śląskiej redakcji Festiwalu Biegowego. Tekst dla portalu Festiwal Biegowy w Krynicy Zdrój.